Świece
Nagle zapadła ciemność. Wysiadł
prąd. Alicja odruchowo złapała medalion wiszący na szyi, który przedstawiał jej
pradziadków. Wyciągnęła rękę w kierunku szafki przy łóżku by wyjąć świece. Braciszek
Florian uprzedził ją, że tutaj to codzienność więc wiedziała, gdzie ich szukać.
Zapaliła jedną i wróciła do czytania. Po chwili otworzyły się drzwi i wszedł
Ojciec Krystian.
-Wszystko w porządku? – spytał z
zawsze obecnym w jego głosie smutkiem.
-Oczywiście. Braciszek Florian
pokazał mi gdzie mogę znaleźć świece. – odparła z uśmiechem.
Od pierwszej chwili całym sercem
polubiła tego mnicha o wiecznie smutnych oczach i głosie. Potrafił słuchać jak
mało kto. Przypominał pod tym względem jej ojca, z taką różnicą, że tamten był
zawsze uśmiechnięty. Od zaginięcia jej rodziców, dopóki nie znajdą ich ciał nie
uwierzy, że nie żyją, minęły już dwa miesiące. Pojechali przed wakacjami pozwiedzać
świat, zostawili ją w domu żeby miała spokój przy uczeniu się do matury. Niestety,
pewnego dnia kontakt z nimi nagle się urwał, telefony się nie odzywały, nie
dało się ich złapać na skype, nie odpowiadali na e-maile... Z początku myślała,
że wjechali w strefę bez zasięgu więc specjalnie się nie martwiła, jednak gdy z
kilku dni ciszy zrobił się miesiąc, zgłosiła zaginięcie rodziców. Policja sprawdziła
wszystko co mogła, prześledzili trasę ich wycieczki, ustalili, że gdy urwał się
kontakt z jej rodzicami znajdowali się we Włoszech, jednak nie znaleźli żadnych
śladów. Stwierdzili, że najprawdopodobniej wjechali do jeziora, ale niestety
teraz nie da się sprawdzić dna bo woda występuje z brzegów i powoduje powodzie.
Gdy tylko dostała wyniki matury, wyjechała do Włoch, żeby szukać rodziców. Na
początku chciała odwiedzić wujaszka, brata dziadka, który był zakonnikiem. W
dniu przyjazdu dowiedziała się, że Braciszek Józef, tak aktualnie nazywał się
wujaszek, pojechał na misję do innego klasztoru. Za kilka dni miał wrócić, więc
stwierdziła, że poczeka na niego wraz z innymi zakonnikami. Lubiła spokój i
ciszę, a tu miała jej pod dostatkiem. Wzięła ze sobą laptopa, żeby codziennie
sprawdzać, czy rodzice nie dają żadnego znaku.
-Rodzice się odezwali? – Wcześniej
opowiedziała najbliższym wujaszka o jej problemie.
-Na razie nie. Sprawdzałam 5
minut temu. – Odparła ze smutkiem.
-Nie chcesz przyjść do nas do
salonu? Rozpaliliśmy w kominku i jest jaśniej niż w innych pomieszczeniach.
-Za chwilę przyjdę.-
Odpowiedziała z uśmiechem. Ojciec cicho zamknął za sobą drzwi.
Odłożyła książkę i wzięła do ręki
świecę. Na korytarzu było jeszcze ciemniej niż w jej pokoju. Szła powoli, gdyż
jeszcze nie przyzwyczaiła się do gotyckiego wystroju klasztoru. Echo jej kroków
na kamiennej posadzce niosło się, aż po wysoki sufit. W pewnym momencie
potknęła się i ręką przesunęła portret. Chciała go poprawić i ustawić na
miejsce, ale zauważyła, że na ścianie pod obrazem znajduje się...
~~~~~~~~~~~~
opowiadanie, które powstaje na polski (:
nie mam pojęcia co może znajdować się pod obrazem,
całkowicie nie mam pomysłu, a ma być gotowe na jutro :c
chyba wyślę pani fragment i w tygodniu resztę..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz