Ile Was do mnie zajrzało..

niedziela, 2 grudnia 2012

#2.1

Świece
Nagle zapadła ciemność. Wysiadł prąd. Alicja odruchowo złapała medalion wiszący na szyi, który przedstawiał jej pradziadków. Wyciągnęła rękę w kierunku szafki przy łóżku by wyjąć świece. Braciszek Florian uprzedził ją, że tutaj to codzienność więc wiedziała, gdzie ich szukać. Zapaliła jedną i wróciła do czytania. Po chwili otworzyły się drzwi i wszedł Ojciec Krystian.
-Wszystko w porządku? – spytał z zawsze obecnym w jego głosie smutkiem.
-Oczywiście. Braciszek Florian pokazał mi gdzie mogę znaleźć świece. – odparła z uśmiechem.
Od pierwszej chwili całym sercem polubiła tego mnicha o wiecznie smutnych oczach i głosie. Potrafił słuchać jak mało kto. Przypominał pod tym względem jej ojca, z taką różnicą, że tamten był zawsze uśmiechnięty. Od zaginięcia jej rodziców, dopóki nie znajdą ich ciał nie uwierzy, że nie żyją, minęły już dwa miesiące. Pojechali przed wakacjami pozwiedzać świat, zostawili ją w domu żeby miała spokój przy uczeniu się do matury. Niestety, pewnego dnia kontakt z nimi nagle się urwał, telefony się nie odzywały, nie dało się ich złapać na skype, nie odpowiadali na e-maile... Z początku myślała, że wjechali w strefę bez zasięgu więc specjalnie się nie martwiła, jednak gdy z kilku dni ciszy zrobił się miesiąc, zgłosiła zaginięcie rodziców. Policja sprawdziła wszystko co mogła, prześledzili trasę ich wycieczki, ustalili, że gdy urwał się kontakt z jej rodzicami znajdowali się we Włoszech, jednak nie znaleźli żadnych śladów. Stwierdzili, że najprawdopodobniej wjechali do jeziora, ale niestety teraz nie da się sprawdzić dna bo woda występuje z brzegów i powoduje powodzie. Gdy tylko dostała wyniki matury, wyjechała do Włoch, żeby szukać rodziców. Na początku chciała odwiedzić wujaszka, brata dziadka, który był zakonnikiem. W dniu przyjazdu dowiedziała się, że Braciszek Józef, tak aktualnie nazywał się wujaszek, pojechał na misję do innego klasztoru. Za kilka dni miał wrócić, więc stwierdziła, że poczeka na niego wraz z innymi zakonnikami. Lubiła spokój i ciszę, a tu miała jej pod dostatkiem. Wzięła ze sobą laptopa, żeby codziennie sprawdzać, czy rodzice nie dają żadnego znaku.
-Rodzice się odezwali? – Wcześniej opowiedziała najbliższym wujaszka o jej problemie.
-Na razie nie. Sprawdzałam 5 minut temu. – Odparła ze smutkiem.
-Nie chcesz przyjść do nas do salonu? Rozpaliliśmy w kominku i jest jaśniej niż w innych pomieszczeniach.
-Za chwilę przyjdę.- Odpowiedziała z uśmiechem. Ojciec cicho zamknął za sobą drzwi.
Odłożyła książkę i wzięła do ręki świecę. Na korytarzu było jeszcze ciemniej niż w jej pokoju. Szła powoli, gdyż jeszcze nie przyzwyczaiła się do gotyckiego wystroju klasztoru. Echo jej kroków na kamiennej posadzce niosło się, aż po wysoki sufit. W pewnym momencie potknęła się i ręką przesunęła portret. Chciała go poprawić i ustawić na miejsce, ale zauważyła, że na ścianie pod obrazem znajduje się...

~~~~~~~~~~~~
opowiadanie, które powstaje na polski (:
nie mam pojęcia co może znajdować się pod obrazem,
całkowicie nie mam pomysłu, a ma być gotowe na jutro :c
chyba wyślę pani fragment i w tygodniu resztę..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz