Ile Was do mnie zajrzało..

poniedziałek, 3 grudnia 2012

#2.2


- Prąd wysiadł, Dawid przynieś świece!- Te słowa wyrwały go z drzemki. Szybko wstał i po omacku przemieścił się w kierunku komody. Wyjął kilka sztuk i zaniósł matce.
-Dziękuję ci. Wiesz, że boję się ciemności, odkąd jeżdżę na wózku. Niełatwo mi poruszać się po domu na co dzień, a co dopiero jak nie ma światła. – Wyrzuciła z siebie Maria, matka Dawida, niepełnosprawna od wypadku samochodowego sprzed roku, w którym zginął jej mąż.
-W porządku mamo, rozumiem, że jest ci ciężko i robię co mogę, żeby ci pomóc.- Odparł Dawid, całując mamę w policzek.
-Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła... – Uśmiechnęła się, ale w oczach miała łzy. Łzy dumy z syna i żałoby po mężu. Ten wypadek spowodował pijany kierowca, Kazimierz chciał uciec samochodem z drogi temu człowiekowi i zjechał ze skarpy, dachowali, jego nie udało się uratować, a Maria do końca życia będzie jeździć na wózku. Od tego zdarzenia już nigdy nie tknęła alkoholu i gdyby nie syn nie miałaby po co w ogóle żyć, tylko on jej został.
-W porządku mamo, skończ co masz do zrobienia i idziemy spać bo nie ma co siedzieć przy świecach. Po za tym muszę wcześnie wstać i jechać z ładunkiem na zamek do Lorda Profaci i do klasztoru Braci Mniejszych. – Wziął jedną świecę i poszedł do łazienki.
Maria odłożyła robótkę ręczną, którą się zajmowała do czasu wyłączenia prądu i pojechała w kierunku sypialni. Po kilku minutach, życzyli sobie dobrej nocy i ułożyli się w łózkach. Dawid długo nie mógł zasnąć, a gdy wreszcie to nastąpiło miał bardzo dziwny sen.
Znajdował się w zamku, w jednej z sypialni, przy toaletce siedziała piękna dziewczyna, wyglądała na  niecałe 20 lat. Zauważyła jego obecność i zwróciła się do niego.
-Musisz jej pomóc.- Wyraz jej twarzy sprawiał, że to o czym mówi ma znaczenie życia i śmierci.
-Komu? – Zapytał zdziwiony, nie bardzo rozumiał co się dzieje i dlaczego się tu znajduje.
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. – Wstała z miejsca i wyszła na korytarz. Machinalnie ruszył za nią. Przeszli do gabinetu, w którym znajdowała się wielka półka z książkami. Stanęła przed nią i nacisnęła jedną. Półka przesunęła się i ukazała ciemny korytarz. – Ona niczego nie może dowiedzieć się przed czasem. Pamiętaj o tym.
-Czego nie może się dowiedzieć?! Jak mam jej pomóc?! Przecież ja nic nie wiem! – Rzekł zrozpaczony do dziewczyny.
-Wszystkiego się dowiesz i to już niedługo. – Powiedziała i wszystko się rozpłynęło. Zaniepokojony usiadł na łóżku zastanawiając się po czym jego wyobraźnia płata mu takie figle. Po chwili położył się i przespał spokojnie resztę nocy.
~~~~~~~~~~~~~
na razie tyle jest napisane, jutro będę musiała przysiąść i skończyć,
ale mam już małą pomoc więc myślę, że dalej łatwo pójdzie (:

niedziela, 2 grudnia 2012

#2.1

Świece
Nagle zapadła ciemność. Wysiadł prąd. Alicja odruchowo złapała medalion wiszący na szyi, który przedstawiał jej pradziadków. Wyciągnęła rękę w kierunku szafki przy łóżku by wyjąć świece. Braciszek Florian uprzedził ją, że tutaj to codzienność więc wiedziała, gdzie ich szukać. Zapaliła jedną i wróciła do czytania. Po chwili otworzyły się drzwi i wszedł Ojciec Krystian.
-Wszystko w porządku? – spytał z zawsze obecnym w jego głosie smutkiem.
-Oczywiście. Braciszek Florian pokazał mi gdzie mogę znaleźć świece. – odparła z uśmiechem.
Od pierwszej chwili całym sercem polubiła tego mnicha o wiecznie smutnych oczach i głosie. Potrafił słuchać jak mało kto. Przypominał pod tym względem jej ojca, z taką różnicą, że tamten był zawsze uśmiechnięty. Od zaginięcia jej rodziców, dopóki nie znajdą ich ciał nie uwierzy, że nie żyją, minęły już dwa miesiące. Pojechali przed wakacjami pozwiedzać świat, zostawili ją w domu żeby miała spokój przy uczeniu się do matury. Niestety, pewnego dnia kontakt z nimi nagle się urwał, telefony się nie odzywały, nie dało się ich złapać na skype, nie odpowiadali na e-maile... Z początku myślała, że wjechali w strefę bez zasięgu więc specjalnie się nie martwiła, jednak gdy z kilku dni ciszy zrobił się miesiąc, zgłosiła zaginięcie rodziców. Policja sprawdziła wszystko co mogła, prześledzili trasę ich wycieczki, ustalili, że gdy urwał się kontakt z jej rodzicami znajdowali się we Włoszech, jednak nie znaleźli żadnych śladów. Stwierdzili, że najprawdopodobniej wjechali do jeziora, ale niestety teraz nie da się sprawdzić dna bo woda występuje z brzegów i powoduje powodzie. Gdy tylko dostała wyniki matury, wyjechała do Włoch, żeby szukać rodziców. Na początku chciała odwiedzić wujaszka, brata dziadka, który był zakonnikiem. W dniu przyjazdu dowiedziała się, że Braciszek Józef, tak aktualnie nazywał się wujaszek, pojechał na misję do innego klasztoru. Za kilka dni miał wrócić, więc stwierdziła, że poczeka na niego wraz z innymi zakonnikami. Lubiła spokój i ciszę, a tu miała jej pod dostatkiem. Wzięła ze sobą laptopa, żeby codziennie sprawdzać, czy rodzice nie dają żadnego znaku.
-Rodzice się odezwali? – Wcześniej opowiedziała najbliższym wujaszka o jej problemie.
-Na razie nie. Sprawdzałam 5 minut temu. – Odparła ze smutkiem.
-Nie chcesz przyjść do nas do salonu? Rozpaliliśmy w kominku i jest jaśniej niż w innych pomieszczeniach.
-Za chwilę przyjdę.- Odpowiedziała z uśmiechem. Ojciec cicho zamknął za sobą drzwi.
Odłożyła książkę i wzięła do ręki świecę. Na korytarzu było jeszcze ciemniej niż w jej pokoju. Szła powoli, gdyż jeszcze nie przyzwyczaiła się do gotyckiego wystroju klasztoru. Echo jej kroków na kamiennej posadzce niosło się, aż po wysoki sufit. W pewnym momencie potknęła się i ręką przesunęła portret. Chciała go poprawić i ustawić na miejsce, ale zauważyła, że na ścianie pod obrazem znajduje się...

~~~~~~~~~~~~
opowiadanie, które powstaje na polski (:
nie mam pojęcia co może znajdować się pod obrazem,
całkowicie nie mam pomysłu, a ma być gotowe na jutro :c
chyba wyślę pani fragment i w tygodniu resztę..

środa, 28 listopada 2012

#1

To koniec. Zrobiłam to. Już nic nie będzie takie jak kiedyś. Muszę uciec. Zaraz ktoś zawoła policję. Aresztują mnie. Nie mogę się ruszyć. Ten widok.. już wiem, że nie zapomnę go do końca życia. Szkarłatna plama na koszuli poszerza się coraz bardziej, krew zaczyna kapać na podłogę. Co to za  dźwięk? Dzwoni jego telefon. To zapewne ona. To wszystko przez nią. Niepotrzebnie pojawiła się w jego życiu. Zostawił mnie. Wiedział, że go kocham.Uratował mnie. Dzięki niemu stanęłam na nogach. Po raz ostatni pochylam się nad nim, całuję go w usta. Już nikt tego nie zrobi. A może...? Mam tyle odwagi? Czas odejść. Czuję zimno metalu przy skroni. Zniknę razem z nim. Już NIC nas nie rozłączy. Trzy. Dwa. Jeden...

Obudziła się zalana zimnym potem. Dlaczego ta wizja ją nawiedza? Ostatnio coraz częściej widzi tę scenę przed oczami, nie musi spać, wystarczy, że na chwilę się zamyśli. Przecież nie jest psychopatką! Nigdy go nie zabije, nawet gdyby wrócił do niej i znowu zostawił. Mimo wszystko za bardzo go kocha. Jeżeli jeszcze kiedykolwiek będzie chciał z nią być bez zastanowienia wszystko mu wybaczy, w końcu tyle dla niej zrobił.. Sprawdza telefon, nie ma żadnej wiadomości. Włącza laptopa i idzie do łazienki żeby się szybko ogarnąć. Żadnej wiadomości na gadu, fejsie, fotoblogu, e-mailu.. Nigdzie.. Wiedziała, że nie napisze, ale za każdym razem czekała. 

Skąd mogłabym wziąć broń? Może Fajfusowi udałoby się jakąś zdobyć? Nie, on mi nigdy nie da czegoś niebezpiecznego, wie jaka jestem niestabilna.. Musiałabym poznać kogoś z jego otoczenia, pewnie udałoby mi się.. 

Ocknęła się z zamyślenia. jak mogła zastanawiać się nad czymś takim?! Przecież wcale nie chce tego zrobić, wcale nie chce..

Ale tylko w ten sposób znów mogę być z nim. I to na zawsze.

~~~~~~~~~~~
Tak na  początek, wymyślone na poczekaniu bo ktoś na fejsa
 wrzucił piosenkę inspirującą do tego opowiadania (:
Co myślicie? Pisać dalej to, czy wymyślać coś innego?
Może jakiegoś mojego starocia Wam dać?